Obozy letnie 2022: Ustroń - Dzień 7

Obozy letnie 2022: Ustroń - Dzień 7

Doczekaliśmy końca obozów letnich w wakacje 2022. Wszystkie nasze grupy zakończyły już wyjazdy i są niemal gotowe na kolejny sezon zmagań boiskowych.


Dzień 7

W sobotę w Ustroniu wszystko działo się w ekspresowym tempie. Rano pozostały nam tylko formalności i sprawy porządkowe. Pobudka, śniadanie, dopakowanie szczoteczek do zębów i posprzątanie pokoi odbyło się niemal na jednym wdechu. Pozostawiliśmy po sobie nienaganny porządek. Poszewki wywleczone, worki ze śmieciami wyrzucone (ups, chyba się wygadaliśmy i teraz w Krakowe liczba obowiązków domowych naszych zawodników nieco wzrośnie), sprzęt treningowy poukładany - 24 zawodników i 2 zawodniczki Wieczystej spisały się na medal. 

Wyjechaliśmy z Ustronia kilka minut po dziewiątej, a przy Chałupnika zjawiliśmy sie na tyle wcześnie, że spokojnie moglibyśmy jeszcze na żywo śledzić udaną inaugurację rozgrywek III ligi naszego zespołu przeciwko KSZO. Radość po ujrzeniu rodziców, rodzeństwa, ukochanych zwierzaków domowych po ledwie tygodniowej rozłące była wielka. Treningi i cały czas spędzony w grupie zawodników był świetny, ale jednak nie ma to jak w domu. 

Po takim wyjeździe jesteśmy jednak dumni z pracy jaką wykonaliśmy i już nie możemy się doczekać, żeby się przekonać jakie będą efekty. Dlatego nie planujemy długo wypoczywać. Niektórzy już w poniedziałek ponownie spotkają się na boisku i będą starali się zaprezentować nowo zdobyte umiejętności i błysnąć pewnością siebie. 

Dziękujemy za wspólne przeżywanie obozów i do zobaczenia już zimą! Oby w co najmniej tak samo licznym składzie.  



Dzień 6

Poranek miał być debiutem trenerskim dla niektórych chłopaków. Wyzwanie okazało się na tyle intrygujące, iż niektórzy naprawdę wzięli sobie do serca rozstawienie sprzętu treningowego, przygotowywanie składów do gier i objaśnianie przebiegu poszczególnych ćwiczeń. Po kim początkujący szkoleniowcy przejęli swoje wzorce? Układ treningu wyglądał znajomo. Trochę zabawy na rozgrzewkę, gry 1 na 1 z wskazanym kierunkiem ataku i z wyścigiem do piłki, później gry 2 na 2 i 3 na 3, a zwieńczeniem była duża gra. Jak na dłoni widać, że w naszych podopiecznych potencjał drzemie nie tylko piłkarski.

Po powrocie spacerem do Hotelu przyszedł czas na smaczny obiad i szybką regenerację przed ostatnim akcentem obozu na zielonej murawie. Ostatni trening w całości poświęcony był na wewnętrzny  miniturniej pomiędzy naszymi graczami. Cztery zespoły rozegrały ze sobą po dwa spotkania, każde w wymiarze 10 minut. Mimo temperatury w okolicach 30 stopni Celsiusa, tempo nie spadało, a zawodnicy byli ciągle pełni energii. Ciężko było rozstrzygnąć każdy pojedynczy mecz, a co dopiero cały turniej.

Wieczorem poznaliśmy ostateczne wyniki konkursu czystości. Wyróżnione zostały dwa pokoje. Nie powinno być zaskoczeniem, że jednym z nich był pokój żeński Mai Leśniak i Oliwki Honkisz-Nowak. O drugie miejsce bardzo mocno zabiegał pokój, w którym mieszkali: Aleksander Sęk, Tymon Woźny, Mikołaj Łanda i Antoni Nowakowski i chłopcy z powodzeniem utrzymali swoją pozycję aż do finiszu. Gratulacje dla tej grupy, ponieważ obydwa pokoje wyglądały już zaraz po pobudce, jakby serwis hotelowy przygotowywał je do przyjazdu nowych gości.    

Na zakończenie pobytu w Dolce Vicie zorganizowane mieliśmy ognisko. Miło spędzony czas, wspólna zabawa i smaczne przekąski zapewniły nam świetny wieczór. Przed snem zadbaliśmy jeszcze o to, by jutro być gotowym do wyjazdu. Pakowaniu zawsze towarzyszą wielkie poszukiwania przynajmniej kilku rzeczy, które zapodziały się w nieokreślonych okolicznościach i także tym razem nie było inaczej. O ostatniej nocy na wyjazdach mówi się, że jest „zielona”, ale po tylu intensywnych dniach, chyba nikt nie będzie miał siły i ochoty na psoty.



Dzień 5

Po śniadaniu spakowaliśmy się do plecaków i udaliśmy się na start naszej wycieczki. W centrum Ustronia wsiedliśmy do zielonej ciuchci, która zabrała nas nieco wyżej nad poziom morza. Pierwszy etap – Równica. Wysiedliśmy tylko kawałek drogi przed szczytem, z którego, zwłaszcza przy takiej pogodzie jak dzisiaj, roztaczał się wspaniały widok na okolicę. Po owocnej sesji zdjęciowej, złotousty maszynista zabrał nas do charakterystycznego osiedla Zawodzie i opowiadał o miejscowej architekturze, nawiązującej do Titanica i żagli statków. Na koniec jeszcze trochę spaceru uliczkami Ustronia i wracaliśmy, lekko już zgłodniali po wyprawie, na obiad.

Popołudniu odbyliśmy trening, wracając po wczorajszym sparingu z powrotem na naturalną murawę. Dzisiaj na rozgrzewce zawodnicy mieli kilka różnych zabaw, od berków począwszy na wybijankach skończywszy. Były oczywiście małe gry ze zmienną liczbą zawodników oraz większa gra, a na koniec dodatkowo dołożyliśmy jeszcze ćwiczenia podań. Widać, że przyzwyczajeni jesteśmy do sztucznej nawierzchni, bo wczoraj piłka w zupełnie innym tempie przemieszczała się po boisku, natomiast dzisiaj wyraźnie hamowała po każdym zagraniu.

Wieczorem po sprawdzeniu czystości (poziom dalej utrzymany, no może poza jednym pokojem, który potrzebował lekkiej pomocy w porządkach), w ramach warsztatów zadania były dwa. Jednym z nich było wysłuchanie kolejnego  fragmentu naszej książki. Po ostatnim akapicie przyszła pora na wnioski i trenerzy byli bardzo zbudowani zrozumieniem treści przez dzieciaki. Drugie zadanie to zespołowe przygotowanie jutrzejszego treningu. Grupa, która stworzyła najciekawszy konspekt zajęć, w nagrodę będzie mogła jutro wprowadzić swoje dzieło w życie, oczywiście po lekkiej konsultacji z trenerami i pod ich czujnym okiem. Zobaczymy jak w nowej roli spiszą się nasi chłopcy.    



Dzień 4

Mimo że ten dzień miał być luźniejszy, to jednak cały czas pozostały po skończeniu śniadania byliśmy w ruchu. Po kilku dniach wytężonej pracy, środowy poranek miał przynieść ulgę zmęczonym nogom i pozwolić na kilka chwil odprężenia. Do pobliskiej Wisły wybraliśmy się aby odwiedzić miejscowy aquapark. Niestety zjeżdżalnia była dostępna od 12. roku życia i trzeba było szukać alternatywnych form rozrywki, ale okazało się, że jacuzzi i sztuczne fale potrafił sprawić równie dużo frajdy.

Po obiedzie była tylko krótka przerwa i znowu wsiedliśmy do busa. Tym razem zmierzaliśmy na stadion Klubu Sportowego Kuźnia Ustroń, gdzie rozgrywaliśmy grę kontrolną z gospodarzami obiektu. Mecze toczyły się na sztucznej murawie. Starsza grupa, mimo że mierzyła się z rywalami o lepszych warunkach fizycznych, nadrabiała te braki umiejętnościami piłkarskimi, dzięki czemu widowisko było bzacłkiem zacięte. Młodsza grupa za to szybko zaczęła zaznaczać swoją przewagę i choć z obu stron było dużo niedokładnych zagrań, to „Żółto-Czarni” potrafili stwarzać wiele sytuacji strzeleckich, które przekładał się też na wynik bramkowy.

Po kolacji wybraliśmy się jeszcze w ramach rekreacji na spacer na pobliską polanę, zamoczyliśmy nogi niemal u źródeł największej z polskich rzek, a na deser zostawiliśmy sobie kilka ładnych minut na zabawę w murarza… Jesteśmy aktywni, nawet gdy mamy odpoczywać, ale przynajmniej tak dobrze dotlenieni nie mamy problemów z zasypianiem. Po minięciu półmetka obozu, mamy za sobą już sporo treningu i bardzo intensywnie spędzany czas w trakcie innych punktów programu, ale po dzisiejszym dniu powinniśmy odzyskać siły, aby podtrzymać tempo aż do soboty



Dzień 3

Z pobudką nie ma problemu, nawet nie śmiemy posądzać dzieciaki, że przemycają sobie kawę, czy kopiko do pokojów, ale o poranku jest ich wszędzie pełno. Trzeba jednak oddać, że najpierw obowiązki, później przyjemności, bo pokoje są uporządkowane na błysk, łóżka zaścielone i kiedy trenerzy sprawdzają czystość, średnia ocen pozwalałaby spokojnie myśleć o czerwonym pasku. Pierwszy trening odbył się w przyjemnej aurze i rześkim powietrzu. Widać to było po aktywności zawodników. Po zabawach ożywiających i ćwiczeniach czucia piłki, w obu grupach zaczęły dominować małe gry – 1 na 1, 2 na 1 i 2 na 2. Kończyliśmy oczywiście większą grą. Następnie znowu skorzystaliśmy z okazji do spaceru w drodze powrotnej.

Po obiedzie jeszcze ciężko było naszą młodzież przekonać do odpoczynku. On przydałby się później, bo podczas drugich zajęć temperatura już skoczyła i słońce zaczęło wypacać siły w ekspresowym tempie. Po rozgrzewkach znowu graliśmy małe mecze 2 na 2, 3 na 3 i 4 na 4. Z kolei oprócz dużych gier w dalszej części treningu było więcej ćwiczeń strzeleckich. Skoro gry nie miały już takiego intensywnego przebiegu tym razem nie przeciągaliśmy czasu na boisku.

Trochę wolnego czasu przed kolacją pozwoliło się naszej drużynie jeszcze bardziej zintegrować. Po kolacji zaś znowu pozwoliliśmy zawodnikom na trochę luźnej i wesołej zabawy w stare i sprawdzone Kalambury. Elastyczne stawy, duża kreatywność i nieoczywiste skojarzenia spowodowały fale śmiechów na salce, a dobra atmosfera podkręcała jeszcze zaangażowanie w grę. Po takim wieczorze, kładliśmy się spać w dobrych humorach. Zmęczenie dawało znać o sobie, ale pogadanki z trenerami pomagały spokojnie odpłynąć do krainy Nibylandii. 



Dzień 2

Jak na najmłodsze grupy, noc przebiegła bardzo spokojnie więc od rana, nawet już długo przed pobudką, mieliśmy mnóstwo energii. Dużą jej część wykorzystaliśmy na przedpołudniowym treningu. Oprócz samych zajęć, sporo czasu spędziliśmy na pobliskim placu zabaw. Po harcach w małpim gaju byliśmy dobrze rozgrzani i trening od początku był bardzo dynamiczny. Jednak, mimo przedłużonego znowu czasu na boisku, nadal nasze pokłady energii się nie wyczerpały. Jeszcze chwila na placu zabaw i spacerkiem w wesołą podróż ruszyliśmy do hotelu.

Trening po obiedzie zaoferował nam jeszcze lepsze warunki do gry. Boisko w całości było już przygotowane wyśmienicie i mogliśmy skupić się doskonaleniu techniki. Spróbowaliśmy różnych form ćwiczeń, ale oczywiście trening nie byłby zaliczony bez gier na koniec. Na grach zawodnicy dawali z siebie wszystko, co później uwidoczniło się podczas kolacji i tempa pustoszenia talerzy.

Wieczorem mieliśmy zaplanowane jeszcze warsztaty. Na rozgrzewkę chcieliśmy pobudzić głowę do pracy poprzez zabawę i zdecydowaliśmy się na grę w „Państwa, Miasta”. Okazał się jednak, że rozgrzewka rozrosła się do… 40 minut i zajęła cały czas przeznaczony na ten punkt programu. Ciężko było przerywać znakomitą zabawę, kiedy dzieciaki tak się zaangażowały. Mimo emocji związanych z zabawą, szybko wyciszyliśmy się przed snem. Czasami dajemy ponieść się psikusom nawet za bardzo, ale na szczęście trenerzy czuwają. Dzień minął nam bardzo szybko, jak to zazwyczaj na obozach, nie ma czasu, żeby się nudzić. Zresztą cały wyjazd z pewnością zleci nam bardzo szybko więc chcemy korzystać z każdej chwili. Jutro pewnie też nie zmarnujemy ani minuty poranka.


Dzień 1

Zbiórka przebiegła szybko i sprawnie, planowo wyjechaliśmy z Krakowa i tuż po 11:00 dotarliśmy do malowniczego miasteczka w Beskidzie Śląskim, gdzie spędzimy najbliższy tydzień. Od razu rzuca się w oczy pozytywna energia z jaką na wyjazd wybrali się nasi zawodnicy i zawodniczki. Obiad, choć bardzo dobry, nie pomieścił się niestety w brzuszkach. Miejsce zostało zajęte przez słodycze i słone przekąski, czyli najwyraźniej nie wszyscy doczytali przed wyjazdem informacje o tym jak mieliśmy funkcjonować podczas obozu.

Po chwili odpoczynku na trawienie (lub dogryzanie), wyjechaliśmy na trening, który trwał niemal 2 godziny. Upływającego czasu w ogóle jednak nie odczuwaliśmy. Większą część zajęć stanowiły gry w formie turniejowej. Nie przeszkadzała nam nawet nieco zbyt wysoka murawa (jutro ma już być lepiej, bo wcześniej pogoda pokrzyżowała plany koszenia), ani lekkie opady, które wręcz czyniły grę jeszcze przyjemniejszą.

Po kolacji mieliśmy jeszcze trochę zabawy i rozpoczęliśmy warsztaty, dla niektórych już częściowo znane sprzed roku, ale wtedy niedokończone więc historia o dwóch rycerzach i magicznej koniczynie, znowu przyciągnęła uwagę najmłodszych grup. Tym razem zamierzamy dotrwać do morału. Wieczór upłynął nam całkiem spokojnie. Nie było większych problemów z zaśnięciem. Dobre towarzystwo pozwoliło nam zapomnieć o potencjalnych troskach. Jutro powinniśmy być gotowi do dziania na najwyższych obrotach.