Bardzo szybko zleciał nam tydzień zajęć wakacyjnych z Żakami. Pierwszy turnus zakończyliśmy tradycyjnie miniturniejem.
Piątek
W sumie przez pierwszy turnus zajęć przewinęło się 39 chłopców. Skład nieco się zmieniał, ale większość stanowili stali bywalcy. Po serii wycieczek, piątek poświęciliśmy na tzw. turniej holenderski, w którym oprócz tradycyjnego zliczania punktów za zwycięstwa i remisy, każdy zawodnik otrzymuje także po 1 "oczku" za każdego zdobytego przez zespół gola. Do tego każdy mecz, a rozegraliśmy 14 kolejek, toczony jest w innych składach - w pierwszym meczu można przeciwko komuś rywalizować, w drugim razem, ramię w ramię, walczyć o zwycięstwo, a w trzecim nawet się nie widzieć, ze wzgkedu na przydział na osobne boiska. Nie wyłaniana jest również zwycięska drużyna, a każdy z zawodników indywidualnie gromadzi swoje punkty, dzięki czemu na koniec wyłaniamu MVP zawodów.
Po krótszym niż zazwyczaj rozruchu, wróciliśmy do budynku klubowego i dokonaliśmy losowania rozstawienia w turniejowej tabelce. Odbyliśmy tez pogadankę o zasadach fair play, żeby zwrócić uwagę, że wychoodzą one z samego środka sportu, czyli w naszym wypadku prosto z piłkarskiej murawy, ale powinny mają się przenosić do szatni, na trybuny, a nawet poza obiekty sportowe. Pogadanka widocznie odświeżyła tę olimpijską ideę, gdyż obrazki chłopców pomagających wstać koledze (-ale w danym meczu rywalowi) po niefortunnym faulu lub przybijających piątki po bardziej zdecydowanej próbie odbioru piłki można było kilka zaobserwować.
W pierwszej fazie turnieju rozegraliśmy po cztery mecze. Przygotowane były różne boiska więc zawodnicy musieli się szybko dostosowywać do zmieniających się warunków. Po drugim śniadaniu, toczyły się spotkania najdłuższej rundy. Sześć kolejnych meczów zarysowało już wyraźnie „ucieczkę” i grupę pościgową. Ta faza rozgrywek kosztowała sporo sił zawodników, ale z pomocą przyszła przerwa obiadowa, ponadto na ostatnie cztery spotkania pojawiła się dodatkowa motywacja. Na miniboiskach zjawili się zawodnicy pierwszego zespołu Wieczystej: Michał Fidziukiewicz, Rafał Pietrzak, Dawid Kiedrowicz, Jacek Góralski, a także sam Trener Sławomir Peszko, dotrzymując obietnicy z wczorajszego dnia. Doświadczenie piłkarskie miało pomóc młodym zawodnikom z ławki, ale „seniorzy” nie wytrzymali za linią boczną i po chwili pomagali swoim zespołom czynnie z boiska. Niestety później musieli już przygotowywać się do swojego treningu i nie byli w stanie zgromadzić więcej punktów, ostatecznie okupując najniższe pozycje w tabeli naszego turnieju. (w post scriptum do tematu, proszę nie przegapić galerii zdjęć Pani Klaudii z wizyty naszych gości na turnieju: FOTOGALERIA )
Po zakończeniu ostatniej kolejki potrzebowaliśmy kilka chwil na podliczenie punktów i zebraliśmy się na trybunie stadionu. Tam wyróżniliśmy dwóch graczy. W młodszej kategorii tytuł MVP wywalczył sobie Mikołaj Czopek, który zebrał ponad 150 punktów w swoich meczach! W kategorii starszej ze zwycięstwa, i to już nie pierwszego w historii zajęć wakacyjnych, mógł cieszyć się natomiast Aleksander Szlachta. Gratulujemy obydwu chłopcom! Docenić też musieliśmy oczywiście każdego z uczestników turnieju oraz całego tygodnia zajęć. Ilość wylanego potu (zarówno ze wzgleu na temperaturę, ale i aktywnie spędzony czas), ilość pozytywnej energii oraz wszystkie atrakcje, które mogliśmy razem się cieszyć zbudował naprawdę świetną atmosferę. Dziękujemy za wspólnie spędzone pięć dni, mamy nadzieję, że będzie można je jeszcze długo wspominać i niejedno o nich opowiadać. Do zobaczenia kolejnym razem!
Czwartek
O ile cały tydzień zajęć wakacyjnych jest wymagający i uczestnikom przydaje się dobra kondycja, to czwartek wydawał się pod tym względem szczególny. Poranek rozpoczęliśmy od swobodnych gier. Im więcej chłopców dołączało, tym było ciekawiej i nikt nie mógł pozwolić sobie na oszczędzanie sił. Składy były przypadkowe, ale nie brakowało składnych, nieprzypadkowych akcji zespołowych. Oczywiście błysnęli też umiejętnościami indywidualnymi dryblerzy, a to dobry prognostyk przed jutrzejszymi grami turniejowymi. Doliczonego czasu gry zarządzono niemal tak dużo, jak doliczano na ostatnim mundialu w Katarze więc drugie śniadanie musieliśmy zjeść bardzo sprawnie. W blokach startowych czekał już autokar mający nas zawieźć na dzisiejszą atrakcję.
Kierowca zawiózł nas na ul. Sikorki, gdzie mieliśmy wskoczyć na dwie godziny do MEGAparku GOjump. Pierwszą spędziliśmy na strefie trampolin, Miała to być taka odskocznia od codzienności i od piłki nożnej… ale najbardziej obleganą strefą już po kilku minutach było boisko do piłki… skakanej, a może jumpfootball’u? Jaka nazwa nie przyjęłaby się najlepiej, na partyjkę tej dyscypliny ściągały największe tłumy naszych zawodników. Ale nie samą piłką jednak młodzi ludzie żyją. Były i trampoliny, zwieszone tory przeszkód, zjeżdżalnie, wspinaczki, koszykówka, zbijany. Można było zmęczyć każdy z kilkuset mięśni, które posiadamy. Po tak intensywnej godzinie, nie pozostało nam nic innego, jak przebrać skarpetki i przenieść się na strefę dmuchańców, by szaleć jeszcze bardziej. Jeżeli na trampolinach było mocno, to tutaj chłopcy się wręcz nie zatrzymywali. Od zeskoku z okna zamkowego, do połknięcia przez smoka, wszystkie wyzwania zostały podjęte i tylko można pozazdrościć wytrzymałości, że naszym zawodnikom starczyło na to wszystko sił.
Na koniec oczywiście nie obyło się bez narzekań, że to już, że za krótko, że chcielibyśmy jeszcze, ale pora najwyższa na powrót nadeszła, wszak trzeba było dolać paliwo do baków przed popołudniowym treningiem. Wróciliśmy na obiad, który chyba z jakiś powodów, smakował trochę bardziej niż zazwyczaj, a w ramach odpoczynku po nim mieliśmy krótką zabawę sprawdzającą nasz refleks. Sam trening przebiegał w standardowej formie. Najpierw trochę zabawy, a ewidentnie należało chłopców pobudzić po męczących 2 godzinach skakania, następnie nieco doskonalenia prowadzenia piłki ze zmianami kierunków i śmietanka wszystkich śmietanek, czyli różnego rodzaju gry. Paradoksalnie, im dłużej trwał trening, tym wydawało się, że sił do grania naszym podopiecznym przybywa. W końcu trzeba było jednak rozstrzygnąć rezultat zmagań, a do tego posłużyły rzuty karne, ale także, nietypowo, rzuty wolne, dramaturgii więc nie brakowało.
Czekając na powrót do domu, mieliśmy okazję przyjrzeć się grze treningowej zawodników pierwszego zespołu Wieczystej – piłki nigdy dość, a może i udało się coś podpatrzeć przed jutrzejszą rywalizacją turniejową. W każdym razie Podopieczni Sławomira Peszko obiecali, że postarają się odwzajemnić wizytę, kto wie, może już jutro?
Środa
Złapaliśmy na dobre rytm zajęć wakacyjnych. Szybki meldunek w budynku klubowym, żeby zostawić rzeczy w szatni, marsz na boisko i tam pierwsza dawka ruchu, ale dzisiaj na murawie przygotowane leżało wyjątkowo dużo sprzętu. Płotki, pachołki i inne przeszkody miały rano stanowić dla nas wyzwanie sprawnościowe. Jak szybko i czy bez strącenia jesteśmy w stanie pokonać takie tory? A kiedy jeszcze do tego obok kolega stara się wykręcić lepszy czas? Nie było łatwo, ale przynajmniej porządna rozgrzewka przed czekającym nas treningiem już była zaliczona.
Po drugim śniadaniu, wyjątkowo tego dnia, kolejnym punktem programu były od razu treningi. W ich planie znalazła się krótka zabawa na początek, a następnie doskonalenie techniki prowadzenia piłki ze zmianami kierunku. Część główną zajęć zdominowały oczywiście gry, w młodszej części grupy, mniejsze – trzech na trzech, a w starszej większe – pięciu przeciwko pięciu. Ze względu na planowaną dzisiaj wycieczkę obiad zjedliśmy trochę wcześniej, a po nim wybraliśmy się do Cogiteonu.
W świeżo otwartym Małopolskim Centrum Nauki spotkaliśmy mieszankę edukacji, sztuki i zabawy. Wiedza była przekazywana w atrakcyjny, interaktywny i bardzo obrazowy sposób. Mogliśmy prawie wszystkiego dotknąć, wieloma rzeczami rzucić, część z nich uderzyć, na niektóre wejść, wskoczyć, schować się za nimi… Taki naukowy Disneyland to cos idealnie w naszym stylu. Już pierwsza z pięciu sal zatrzymała nas niemal dwa razy dłużej niż planowaliśmy, ale finalnie zdołaliśmy przejść przez nie wszystkie. Wiele atrakcji / eksponatów / zabawek (niepotrzebne skreślić) opierało się na nowoczesnej technologii, ale jeszcze nie wszystkie były aktywne więc na pewno będziemy musieli wpaść tutaj w odwiedziny jeszcze kiedyś, kiedy Cogiteon rozkręci się już na dobre.
Niby wizyta się przeciągnęła, ale spacerkiem wróciliśmy idealnie na czas do Klubu, by mogli nas odebrać rodzice. Wspólny dzień kończyliśmy w takim stanie na jaki liczymy codziennie – nieco zmęczeni, ale zadowoleni i niemogący się doczekać jutrzejszego poranka. Dzisiaj głowa mogła parować od wiedzy, ale jutro szare komórki będą miały luźniejszy dzień. Za to reszta, uuu, reszta nastawia się na jazdę bez trzymanki w Go Jumpie więc radzimy dobrze wypocząć i naładować akumulatory.
Wtorek
Dzisiejszego poranka postawiliśmy na „dzień dobry” w formie zabaw. Z naszego katalogu 365 berków przetestowaliśmy dużą większość :-) Było bardziej intensywnie niż się spodziewaliśmy, mimo iż słońce jeszcze miało spory kawał drogi do zenitu, my mieliśmy już za sobą wielką dolewkę wody. Nie ma jednak co się dziwić. Ambicja nie pozwalała chłopakom tanio sprzedać skóry berkom i dać się złapać, a nawet jeśli się zdarzyło, to pomocni koledzy szybko przybywali z odsieczą.
Po drugim śniadaniu czekał nas kolejny spacer, tym razem do Muzeum Lotnictwa Polskiego. Przewodnik opowiadał nam o przeróżnych jednostkach powietrznych: helikopterach i samolotach, wojskowych i cywilnych, jednoosobowych i pasażerskich, odrzutowych i śmigłowych, ale z ciekawszych faktów zapamiętaliśmy, jak szybko potrafią poruszać się odrzutowce, ile spalają paliwa, jak to możliwe, że myśliwce z początku XX wieku były drewniane i jak nie dziurawiły karabinem własnego śmigła, a także co wspólnego z lotnictwem miał stroiciel fortepianów. Nie mogliśmy uwierzyć, że niektóre ze zgromadzonych eksponatów kiedyś unosiły się nad ziemię, ale inne robiły ogromne wrażenie.
Po powrocie mieliśmy chwilę przed obiadem, aby wykonać test koncentracji, które zarazem było dobrym ćwiczeniem umiejętności współpracy. Sam obiad natomiast trochę się nam przedłużył, ale był on okazją do wielu rozmów i śmiechów. Nie było jednak problemu, żeby przygotować się do popołudniowego treningu. Dzisiaj wszystkie grupy miały na rozkładzie dużo prowadzenia piłki, całkiem sporo uderzeń do bramki i oczywiście gry. Mimo rosnącej, przy słonecznej pogodzie, temperatury, chłopcy wytrzymali zajęcia w całkiem niezłym tempie.Może gra nie była aż tak wysokich lotów, jak niektórych zespołów podczas właśnie rozgrywanego Euro, ale nasi młodzi zawodnicy starali się wzbijać na wyżyny swoich możliwości. No, może na koniec serie rzutów karnych trochę się przeciągały, niczym rozbieg Lewandowskiego, ale finalnie efekt również był pozytywny.
Drugi dzień zajęć wakacyjnych przeleciał nam niczym MiG-23MF – najszybszy z oglądanych dzisiaj samolotów. Ani się obejrzeliśmy i już trzeba było sprzątać boiska i wypatrywać rodziców, ale jutro też będzie ciekawie, bo odkryjemy świeżutką, jeszcze ciepłą, nową atrakcję na krakowskiej mapie.
Poniedziałek
35 uśmiechniętych młodych twarzy opuszczających stadion Wieczystej mogli zaobserwować przechodnie, którzy w okolicach godziny 16:00 przechadzali się w pobliżu ulicy Chałupnika 16. Jakie były przyczyny tego zjawiska? Szukając odpowiedzi cofnijmy się o 8 godzin. Pierwsi uczestnicy zajęć wakacyjnych schodzą się do Klubu chwilę przed 8:00. Po przebraniu się w stroje sportowe, wybiegają wraz z trenerami na boisko. Ażeby nikt nie miał wątpliwości, jaki jest temat przewodni, od razu zarządzone zostają mecze piłkarskie. Chociaż mecze to duże słowo, to gry trzech na trzech, rozgrywane na dwóch, trzech, a kiedy zjawił się komplet 35 uczestników zajęć tego dnia, to i na sześciu boiskach, przynoszą tyleż właśnie emocji i frajdy. Dobre wejście w dzień? Dla chłopców IDEALNE! Następnie krótka instrukcja, jak powinniśmy się zachowywać w trakcie zajęć przy okazji drugiego śniadania, zakładamy cywilne ciuchy i możemy ruszać na wycieczkę na pierwszą atrakcję.
Atrakcja ta znajdowała się nie tak daleko więc do Ogrodu doświadczeń imienia Stanisława Lema wybraliśmy się marszem. Tamtejsze atrakcje nigdy się nie nudzą. Nauka na wesoło, ciekawe i efektowne doświadczenia fizyczne przygotowane w parku to jedno, ale eksperymenty z zakresu fizyki stosowanej codziennie, jak testowanie siły odśrodkowej na karuzeli, czy siły tarcia na torze saneczkowym i zjeżdżalniach, weryfikacja prawa grawitacji na huśtawkach, reinterpretacja II zasady dynamiki na gruszce bokserskiej, próba zbliżenia się do prędkości światła na bieżni i teoria strun, a w zasadzie pękających strun trenerów, kiedy trzeba była zwołać wszystkich na zbiórkę, by ruszać dalej oraz towarzysząca jej prezentacja liniowego (tudzież czasami kwadratowego) przyrostu siły oporu wobec tym komendom, to był zestaw zajęć dodatkowych, zaplanowanych tego dnia z kolei przez dzieci.
Kiedy jednak udało się opuścić Ogród i wróciliśmy na Wieczystą, czekał na nas pyszny obiad. Kolejność wywrócona do góry nogami, bo najpierw zaczęliśmy od gulaszu, na tych, którzy po nim zabrali się za zupę, czekała mała niespodzianka, mogli poszukiwać ukrytych słów pływających w talerzach, a uformowanych z „alfabetycznego” makaronu. Makaron chyba jednak się nie popisał, a może to my powinniśmy wytrwalej szukać, aż do samego dna talerzy?
Żeby nie trenować o pełnym żołądku, poświęciliśmy trochę czasu na zabawę integracyjną, ale wszyscy i tak czekali na moment, kiedy pójdziemy na boisko. Mimo iż dzień był aktywny i chłopcy czuli w nogach trudy (?) poranka i przedpołudnia, to udało się rozruszać i po kilku ćwiczeniach technicznych (czy zabawach z piłkami w młodszej grupie) oraz krótkiej wstawce ćwiczeń ogólnorozwojowych wszyscy, znowu ambitnie, jak na początku dnia, walczyli o kolejne gole podczas gier. Na zakończenie pozostało nam tylko posprzątać boisko i szatnie, zapomnieć spakować i zabrać do domu kilku rzeczy (ale są odłożone i zabezpieczone :-) i mogliśmy powiedzieć sobie nawzajem „do jutra”, a spotkamy się we wtorek w jeszcze liczniejszym składzie, oby tylko z tym samym entuzjazmem, bo dzisiaj bawiliśmy się znakomicie.
Szczegółowy plan z dokładnymi godzinami wszystkich punktów programu mogą Państwo sprawdzić TUTAJ.
Codziennie rano spotykamy się między 8:00 a 8:30 w Klubie przy Chałupnika 16. Kto pierwszy, ten, dłużej się pobawi, bo od razu po przyjściu, chłopcy zostawiają swoje rzeczy w szatni, ewentualnie przebierają się w strój sportowy i ruszają na boiska. Później czeka nas drugie śniadanie (codziennie będą to świeże owoce) i wyruszamy na jedną z atrakcji wypisanych w programie. Po powrocie obiad (z menu na cały tydzień można zapoznać się TUTAJ), a kiedy jedzenie ułoży się w brzuchach, kończymy dzień treningiem. Przed 16:00 powinniśmy już posprzątać po całodziennych harcach i można odbierać chłopców do domu. Tylko środa będzie miała troszeczkę inną kolejność wydarzeń.
Na zajęcia potrzebne będą oczywiście stroje sportowe oraz obuwie do treningu na sztucznej murawie do przebrania, podpisany bidon z wodą, którą w ciągu dnia będziemy dolewać. W zależności od pogody przyda się czapka z daszkiem lub coś przeciwdeszczowego do treningu lub na drogę na atrakcje.
W czwartek, przy okazji wycieczki do GoJumpu przy ul. Sikorki konieczne będą dwie rzeczy: 1) wypełnione i podpisane zgody (do pobrania TUTAJ) oraz dwie pary skarpetek do zabawy w strefach GoAir i GoJump – jeśli ktoś takie posiada prosimy o zaznaczenie na wydrukowanej zgodzie w lewym górnym rogu, a jeżeli nie, to o zaznaczenie w tym miejscu rozmiaru stopy i przygotowanie 7 zł za parę.
Prosimy o nie wręczanie na zajęcia chłopcom telefonów, ani gier elektronicznych, czas mamy nadzieję spędzać aktywniej, a dobre towarzystwo zapewni i bez tego dobrą zabawę.
W tym poście znajdą tez Państwo krótką relację po każdym dniu zajęć oraz fotogalerię.