Obóz letni Dębica 2024: Sobota – dzień 7 i Podsumowanie

Obóz letni Dębica 2024: Sobota – dzień 7 i Podsumowanie

Zakończyliśmy obóz i generalnie wydarzenia wakacyjne. Teraz szybciutko łapiemy trochę oddechu i wracamy do regularnych zajęć przy Chałupnika.

Sobota - Dzień 7

7 dni minęło bardzo szybko. W ich trakcie wykonaliśmy dużo pracy, nauczyliśmy się wielu rzeczy i mieliśmy wiele okazji do wspaniałej zabawy. Przy okazji mogliśmy poznać lepiej kolegów z boiska, nie tylko ze swojej drużyny. Po tych siedmiu dniach pora jednak było wracać do domu. Widać, że najmłodsi zawodnicy już byli stęsknieni za rodzinami, w zasadzie kilka minut po pobudce większość była już spakowana, śniadanie zjedzone szybko jak nigdy dotąd, a przeniesienie rzeczy do autokarów bardzo sprawne. Z kolei starsi koledzy ewidentnie włożyli dużo wysiłku w ten wyjazd, gdyż ich ruchy nosiły znamiona zmęczenia. Mimo to, w drogę powrotną wyruszyliśmy nawet przed czasem, a droga szła bardzo płynnie. W mgnieniu oka ujrzeliśmy widok boisk przy Chałupnika i został on przywitany wiwatem. Chwilę później wylądowaliśmy w objęciach rodziców z szerokimi uśmiechami.

Za te wspólne 7 dni dziękujemy przede wszystkim zawodnikom i ich rodzicom za zaufanie. Dla Trenerów z kolei podziękowania za opiekę nad dzieciakami. I młodzieżą też oczywiście. Podziękowania też składamy dla uczynnego jak zwykle personelu Hotelu Polonez. Te wszystkie osoby sprawiły, że będziemy mieli co wspominać, przynajmniej do kolejnych wakacji.


Piątek - Dzień 6

Po śniadaniu rocznik 2011 oraz dwie drużyny Młodzików udały się na boiska do Pustyni, gdzie o 9:30 rozpoczęły swoje sparingi. Trampkarze mierzyli się z Wisłoką Dębica, ale drużyna przeciwna, nie podołała fizycznie wyzwaniu rozegrania drugiego sparingu w tygodniu i niestety wytrzymała tylko 60 minut gry. Młodzicy mierzyli się natomiast z BKS-em Lublin, który prezentował bardzo dobrą grę na obu boiskach. Początkowo ciężko nam było nadążyć za akcjami lublinian i dopiero z czasem zaczęliśmy łapać rytm, jednak zawodziła skuteczność pod bramką. Wcześniej zakończony mecz trampkarzy pozwolił im, dosłownie, ujść na sucho, gdyż w końcówce gier rozpadało się pokaźnie nad Dębicą. Chłopcy jednak byli w ruchu, szybko zorganizowali się do powrotu, wysuszyli i zeszliśmy wspólnie na ciepłą herbatę z cytryną.

W czasie sparingów, nasze grupy dziecię oraz rocznik 2010 trenowali na boisku przy Hotelu. Każda z grup miała swoje zadani i cele, ale na początku połączyliśmy siły we wspólną część zabaw oraz motoryki. Starsi pomagali młodszym, a młodsi… uczyli starszych wykonywania niektórych ćwiczeń, były też wyścigi w sztafetach mieszanych i kilka innych wyzwań. Później jednak każdy pracował nad swoimi tematami.

Popołudniu ostatnie treningi miały być bardzo atrakcyjne dla zawodników, opierały się przede wszystkim o dużą ilość strzałów na bramkę, dryblingów, gier a zajęcia zamykały konkursy rzutów karnych.

Dzisiejsza kolacja miała nieco inny charakter w porównaniu do wcześniejszych. Zasiedliśmy do stołów pod wiatą na świeżym powietrzu przy grillu. Oprócz dobrego jedzenia pojawiły się wspólne śpiewy i wygłupy. Atmosfera była rewelacyjna. Są osoby, którym obóz dał się trochę we znaki. Niektórzy są trochę zmęczeni, niektórzy stęsknienim, ale mimo wszystko szkoda, że jutro ta przygoda isę kończy. Zanosi się na to, że wyruszymy w drogę powrotną do Krakowa zgodnie z planem i pojawimy się przy Chałupnika nieco przed 12:00, zatem do zobaczenia.


Czwartek - Dzień 5

Pogoda przedpołudniem spłatała nam nieco psikusa. Wydawało się, że na zewnątrz panują świetne warunki do treningu, słońce lekko schowane za chmurą, ale bez opadów, natomiast gdy zaczęliśmy się ruszać, duszne powietrze odebrało nam nieco animuszu. Mimo wszystko staraliśmy się wyciągnąć jak najwięcej ze swoich treningów. Rocznik 2010 po ćwiczeniach motorycznych, bazował w treningu nad otwieraniem gry z wykorzystaniem zarówno bocznych i środkowego sektora, natomiast rocznik 2011 wplótł wstawkę motoryczną miedzy ćwiczenia i gry poświęcone na doskonalenie umiejętności indywidualne w bronieniu, później połączone we współdziałanie grupowe, szczególnie ukierunkowane na wysoki pressing. Młodzicy po zabawowej rozgrzewce także wykonywali ćwiczenia wzmacniające z wykorzystaniem taśm treningowych, a ich głównym tematem zajęć było również bronienie. Początkowo fragmenty gier skupiały się na umiejętnościach indywidualnych, potem na współpracy w dwójkach.

Żaki i Orliki miały za to najlepszy z możliwych treningów. Rozgrywali mecz sparingowy z BKS-em Lulin. Nasze Orliki na boisku miały w miarę wyraźną przewagę fizyczną, co ułatwiało im rozwinięcie skrzydeł też w aspektach piłkarskich, natomiast w wypadku Żaków był odwrotnie więc oglądaliśmy dwa różne spotkania naszych drużyn, ale Trenerzy też podeszli do gier na różne sposoby, by wyeksponować wartościowe umiejętności (nie tylko techniczne, czy taktyczne). Trener Jakub dał orlikom dużo swobody, ale i odpowiedzialności, a z problemami boiskowymi i założeniami przedmeczowymi zawodnicy mieli się dzisiaj mierzyć wspólnymi siłami, ale we własnym gronie. Trener Marek natomiast bardzo mocno i z dużą dozą cierpliwości wspierał podopiecznych, rozmową starając się naprowadzić ich na skuteczne rozwiązania, lecz także pozostawiał odpowiedzialność za podejmowanie ostatecznych decyzji samym graczom.

Popołudniowe treningi wszystkich grup skupione były bardziej na aspektach ofensywnych, na dryblingu, finalizacji i działaniach w polu karnym, jedynie najmłodsze grupy po sparingu miały mniej wymagające mentalnie zajęcia i pobawiły się w Turbokozaka na 10 konkurencji, a w zasadzie na razie na 9, bo jedna dogrywana będzie jeszcze jutro, aby rozstrzygnąć ostateczną klasyfikację. Jakby mało było zabawy, to na naszych przyhotelowym boisku rozwinięte zostały dmuchańce-zjeżdżalnie, co było gratką nie lada chyba nie tylko dla dzieciaków.

Po kolacji Młodzicy porozmawiali w trakcie warsztatów o podstawowych zasadach treningu siłowego, jego korzyściach oraz o częstych błędach, które mogą zniweczyć ciężką pracę nad swoją sprawnością. Pozostałe grupy w tym czasie korzystały z boisk, tego do piłki nożnej i do siatkówki, a niektórzy zdecydowali się na śledzenie w telewizji europejskich pucharów. Już po ciszy nocnej, nastąpiło załamanie pogody, ale wydaje się, że letnia burza nie zagrozi naszym jutrzejszym  planom, a zapowiada się PPPP – piękny piątkowy poranek piłkarski, kiedy to trzy nasze zespoły będą równocześnie rozgrywały gry kontrolne, a je jeśli się dobrze ustawić na ośrodku w Pustyni, to wszystkie będzie można śledzić w tym samym czasie z jednego miejsca.


Środa - Dzień 4

Pogoda od rana pokazywała, że powróciła do trybu wakacyjnego. Jasne słońce zapewniło nam wcześniejszą pobudkę, jednak narastający skwar nie przeszkadzał nam przedpołudniem, gdyż  mieliśmy mniej wymagające fizycznie plany. Młodsze grupy miały w planach zdobycie osady słowiańskiej. Podczas żywej lekcji historii Pani przewodnik nieopatrznie zobowiązała się odpowiadać na wszystkie pytania naszych młodych piłkarzy… ale chyba nie spodziewała się, że przygotowali ich sobie kilkaset, a w trakcie wizyty, tylko przybywały kolejne. Ciekawość objawiała się też chęcią przymierzenia wszystkich dostępnych strojów słowiańskich, elementów zbroi, a także sprawdzenia wytrzymałości pancerza pradawnego woja. Część grupy urządziła sobie trening strzelecki, ale tym razem łuczniczy, ale złotem olimpisjkim nie zapachniało, widać było, że lepiej radzimy sobie z piłkami niż strzałami, bo popołudniu częściej trafialiśmy do bramki niż teraz chociażby w okolice tarczy. Druga grupa za to, może trochę zainspirowana warsztatami z dietetyki, wcieliła się w rolę średniowiecznych kucharzy i wypiekała podpłomyki. Wyszły one… powiedzmy, że wyszły dobrze wysmażone, ale pewnie można zasosować w tym wypadku teorię naleśników, iż pierwszą partię najczęściej można spisać na straty.  Część jednak była już przygotowana z wykorzystaniem nowo nabytego doświadczenia i smakowała niepowtarzalnie.

Trampkarze wybrali się w nieco dalszą wycieczkę, bo aż na rzeszowski rynek, a w zasadzie pod rzeszowski rynek, gdzie przeszli się trasą piwnic rzeszowskich - dawnych magazynów miejskich straganów. Trasa choć bardzo wiekowa, to w jej trakcie wiedzę przekazywali nie tylko przewodnicy, ale i nowoczesna technologia, także w atrakcyjnej formie interaktywnych gier. Przeszliśmy od niemal starożytnej historii stolicy Podkarpacia, do czasów współczesnych, turbin silników lotniczych, żużla, czy muzyki Tadeusza Nalepy, co niektórym historią już trudniej byłoby nazwać, i choć na początku chłopcy byli nieco sceptyczni, do pomysłu wizyty w muzeum na obozie sportowym, to wyjściu z podziemi towarzyszyły szerokie uśmiechy i ożywione rozmowy.

Popołudniu wróciliśmy do sportowych aspektów wyjazdu. Żaki na swoim treningu doskonalili podstawy dryblingu, osłanianie piłki przed przeciwnikiem, prowadzenie dalszą nogą, a później wykorzystywali to w praktyce podczas małych gier. Orliki w podobnej tematyce zaczęły zajęcia od zabaw z mocowaniem, osłoną piłki i pojedynków w małych grach, by na koniec rozegrać mecz 4v4. Młodziki po rozgrzewce, podzielili się na dwie grupy i doskonalili strzały z pola karnego z jednej strony oraz  przyjmowanie otwartej pozycji i zbieranie informacji z boiska w formach gier z drugiej. Trampkarze też podzielili się na dwie grupy. Zawodnicy, którzy brali udział we wczorajszym meczu zajęcia mieli ukierunkowane na aktywną i dosyć intensywną regenerację, połączoną z ćwiczeniami koordynacyjnymi i siłowymi. Młodsi koledzy trenowali za to umiejętność budowania akcji ofensywnych w wysokiej strefie i identyfikację momentów do przyspieszania ataków, a wcześniej przygotowywali się do zajęć na sprawnościowych obwodach stacyjnych.

Po sportowo-kulturalnym dniu, wieczór był poświęcony na  swobodną zabawę, przynajmniej w młodszych grupach, bo trampkarze odbyli drugie warsztaty, tym razem wprowadzające ich bardziej świadomie w świat treningu siłowego (w różnych jego formach i zadaniach). Kolejne treningi i może trochę też aktywny wieczór, zaczęły się wyraźniej odbijać na poziomie wieczornych decybeli. Zmęczenie, ale mamy nadzieję, że takie pozytywne, wydaje się najlepszą kołysanką. Dobra regeneracja przyda się przed jutrem przede wszystkim Żakom i Orlikom, którzy mają w planie rozegrać gry kontrolne z innym zespołem przebywającym na obozie w Dębicy, z BKS-em Lublin. Zapraszamy więc wieczorem na relację po tych spotkaniach.  


Wtorek - Dzień 3

Wtorek rozpoczął się od widoku stalowo-szarych barw wędrujących po niebie, co spowodowało, że musieliśmy odrobinę zmodyfikować pośniadaniowe plany. Żaki rozpoczęły dzień jednak treningiem, a nie wypadem na basen. Środowisko zdecydowanie inne, ale dawka ruchu jak najbardziej się zgadzała. Dzisiejsze zajęcia poświęcone były tematyce prowadzenia piłki ze zmianami kierunku i dryblingowi, czemu dedykowana była rozgrzewka, a także gry w części głównej Trener wygenerował także sporo czasu umówioną nagrodę za rzetelną pracę na obozie, czyli na dużą, swobodną grę. Orliki za to na swojej części boiska mocniej dzisiaj popracowały nad aspektami motorycznymi takimi jak szybkość i skoczność, ale to oczywiście była tylko przygrywka do właściwej części piłkarskiej, w której zobaczyliśmy dużo gier zadaniowych, opartych na znajdywaniu i wykorzystywaniu wolnych przestrzeni w czasie meczów.

Młodziki też miały swoje hasło przewodnie treningu, a było nim dokonywanie świadomych wyborów o rozwiązywaniu akcji ofensywnych dryblingiem lub podaniem. Trenerzy przemycali to w ćwiczeniu strzeleckim, ale też w małych grach, a finałem była gra na pełnym boisku (pełnym dla kategorii młodzika rzecz jasna). Dużych gier młodziki mają na tym obozie całkiem sporo, aby zaznajomić rocznik 2013 z nowymi realiami meczowymi, ale jeszcze nie słyszeliśmy, żby ktokolwiek z nich narzekał :-)

Rocznik 2011 doskonalił, w uproszczeniu, umiejętność przenoszenia sektorów rozgrywania akcji w formie gier, ale nim to nastąpiło, w rozgrzewce pojawiło się trochę siłowania, praca z taśmami i oczywiście doskonalenie techniki. Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią, rocznik 2010 z małym wsparciem dwóch młodszych graczy rozegrał sparing z Wisłoką Dębica. Trochę jak na złość nie było za wielu sytuacji, gdzie moglibyśmy wypróbować przetrenowane na boiskach w Pustyni umiejętności zespołowe, bo przy otwieraniu gry nie nadziewaliśmy się na wysoki pressing rywali, a i dosyć długo byliśmy w stanie utrzymywać się przy piłce więc także bronienia było stosunkowo mniej. Za to wyznaczyliśmy sobie inne założenia, które miały sprawić, że ta gra będzie jeszcze bardziej wartościowa. Sam wynik był cały czas na styku więc zawodnicy musieli bez przerwy zachowywać koncentrację. Pierwsza połowa wydawała się bardziej dynamiczna w naszym wykonaniu, a po przerwie tempo nieco zwolniło, ale przy tylu jednostkach treningowych w krótkim czasie, a i kilku eksperymentach personalnych na poszczególnych pozycjach, kolokwialnie pisząc, nogi mogły nie nosić, co nie zmienia faktu, że chłopcy zaprezentowali się bardzo solidnie.

Po obiedzie pogoda zaczęła się wyraźnie poprawiać, a dla nas wreszcie nadeszła pora na więcej rozluźnienia. Wszystkie grupy wybrały się na kryty basen MOSiRu w Dębcy, Oczywiście nazwa pływalnia byłaby myląca, gdyż pływania nie było oszałamiająco wiele, ale każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Młodsi zawodnicy, co nie powinno być zagadką, wybierali zjeżdżalnie, rwące nurty oraz zabawy "przeróżne" w brodzikach, podczas gdy starsi gracze korzystali z odnowy biologicznej w postaci biczy wodnych lub jaccuzi.

Wieczorem warsztaty o żywieniu, a konkretniej o cukrze w naszej diecie, zorganizowane mieli Żaki i Orliki. Forma przeplatanych krótkich dawek informacji oraz zagadek bardzo przypadła im do gustu i wspólnie z Trenerami debatowali o „słodyczach” prawie godzinę. Młodzicy wieczór spędzili aktywnie, przez najwięcej czasu korzystając z boiska do siatkówki, a Trampkarze oprócz szybkiego rozdania kilku zabaw integracyjnych podjęli wyzwanie quizu sportowego w dwóch aktach. W pierwszym w grupach odpowiadali na przygotowane przez Sztab szkoleniowy pytania, a w drugim, sami mieli przygotowywać pytania dla pozostałych grup. W bardzo dobrych humorach zakończyliśmy kolejny dzień obozu a trochę atrakcji jeszcze nas czeka więc liczymy, że do soboty, atmosfera będzie tylko lepsza.



Poniedziałek - Dzień 2

Oj, nie wszyscy dobrze się wyspali premierowej nocy, rozmowy o pierwszych wrażeniach na obozie i nie tylko widocznie trwały o kilka minut zbyt długo, a tu od rana trzeba włączyć tryb pełnej aktywności. Początki porannych treningów były zatem trochę trudne, przynajmniej pod kątem, utrzymania koncentracji uwagi na poszczególnych zadaniach, jednak z kolejnymi ćwiczeniami wszystko nabierało właściwego rytmu.

Najstarsza grupa rozpoczęła zajęcia od elementów motoryki, by później popracować nad bronieniem, szczególnie w wysokiej strefie, blisko bramki przeciwnika, za to popołudniu, na zasadzie odbicia lustrzanego, większa uwaga w trakcie treningu była przekierowana na otwieranie i budowanie akcji ofensywnych bliżej własnej bramki. Młodsza (pod)grupa Trampkarzy skupiła się w większym stopniu na budowaniu akcji zarówno rano jak i popołudniu. Dużo było różnych form podań, co prawda w pierwszych zajęciach wystąpiły jeszcze elementy gry 1v1, gdzie siłą rzeczy nie było komu podać i trzeba było radzić sobie samemu w bocznych sektorach boiska, ale później przyszły bardziej rozbudowane gier 3v2, a popołudniu nawet i 4v3. Oczywiście wszystko łączone było też w formy rywalizacji liczniejszych zespołów.

Młodzicy mieli w poniedziałek dwa odmienne treningi, ale można powiedzieć, że uzupełniające się. Rano, po chwili zabaw, drużyna rozdzieliła się na grupę realizującą część motoryki oraz drugą, uczestniczącą w dynamicznej grze 4v4 wymagającej doskonałej orientacji, a po wymianie zadań, zawodnicy przeszli do różnych form gier 1v1. Popołudniu natomiast, po części przygotowującej zawodników do treningu, odbyły się równolegle dwie większe gry 6v6.

Orliki także rozpoczęły dzień od pojedynków dryblerskich w sytuacjach 1v1, by w finalnej części pierwszego treningu połączyć siły w grach 3v3. Drugie zajęcia to już tematyka przyjęć i podań, najpierw w prostszej formie bez przeciwnika, ale po to, by później sprawnie przejść do gier z dodatkowymi zadaniami. Najmłodsi zawodnicy na porannych zajęciach musieli wybierać, czy w akcji korzystniej jest kiwać, a może więcej pożytku przyniesie podanie. Później w grach starali się wybierać te podania, które stworzą największe zagrożenie dla obrony rywali. Popołudniu zaś ćwiczenia miały zachęcać chłopców, do odważnych prób obioru piłki, a po udanych przechwytach, do zespołowego rozgrywania własnych ataków.

Wytężona praca wyraźnie wzmogła apetyty podczas posiłków. Od podwieczorka smaki podążały jednak w stronę diety, powiedzmy, nie do końca zbilansowanej. Szukając mimo wszystko pozytywów, była to okazja do przypomnienia informacji o prawidłowych nawykach żywieniowych i prawidłowych proporcjach makroskładników w diecie, co zresztą mogło być dobrą zapowiedzią przed jutrzejszymi warsztatami.

A skoro o warsztatach mowa, to dzisiaj temat choroby Osgooda-Schlattera, w wersji jeszcze mocniej skoncentrowanej na aspektach prewencji, poruszyliśmy w towarzystwie młodzików. Trampkarze w tym czasie skorzystali z wieczornej dawki ruchu, ale tym razem nie kopali piłki, a przebijali ją przez siatkę, a nawet decydując się na kategorię „sporty inne” zawędrowali do literki „B” i podjęli próbę gry w badmintona. Na zakończenie wieczora pojawiło się również kilka zabaw integracyjnych, ale ich większy repertuar zaprezentowały najmłodsze grupy pod batutą trenera Kuby i Marka.

Tym razem pokoje szybciej ucichły po wybiciu ciszy nocnej. Jutrzejsze plany będziemy weryfikować spoglądając w niebo i patrząc na prognozy pogody, gdyż pierwotnie chcieliśmy zażyć nieco relaksu po pierwszych dniach treningów na basenie, ale być może plany ulegną zmianie. Pewne jest natomiast, że nasz najstarszy rocznik rozegra sparing z miejscową Wisłoką, by sprawdzić co do tej pory udało się przyswoić z treningów.   


Niedziela - Dzień 1

9.00 rano była w niedzielę przy Chałupnika bardzo ruchliwą godziną. Nie odbywał się mecz II ligi, ani nawet IV-ligowych rezerw. Nie było żadnego meczu grup młodzieżowych, ani nawet nikt nie trenował. Bardzo liczna grupa zawodników wyruszała za to na obóz letni do Dębicy. Gdy wydawało się, że po upalnym tygodniu, w czasie którego swój obóz odbywali juniorzy, młodszym grupom przyjdzie trenować w dużo przyjemniejszych warunkach, to pogoda miała swój plan. Owszem, termometry w cieniu pokazywały niższą temperaturę, ale już na otwartym terenie, np. boisku piłkarskim, powietrze mocno się nagrzewało, ale jak miało się okazać, chłopcy sobie z tym dzielnie poradzili.

Zanim jednak przyszło nam się o tym przekonać, po przyjeździe do Hotelu Polonez szybko rozlokowaliśmy się w pokojach i zawarliśmy kontrakt dotyczący norm zachowania w czasie wyjazdu. Po obiedzie mogliśmy trochę odpocząć i przygotować się do pierwszego treningu. Trampkarze oraz Młodzicy na swoje zajęcia podjeżdżają busem do ośrodka w Pustyni (choć nazwa jest nieco myląca. Więcej piasku widywaliśmy ostatnio nawet przy Chałupnika), Orliki i Żaki trenować mają natomiast na boisku przy samym hotelu.

Trampkarze w czasie zajęć podzielili się na dwie grupy. Jedna z nich większość czasu spędziła na budowaniu wielopodaniowych ataków, ale faktycznym tematem zajęć było doskonalenie zachowań defensywnych i uniemożliwianie przeprowadzanie takich ataków rywalowi. Druga grupa dokładniej pochyliła się nad samą jakością podań i przyjęć piłki w różnych formach ćwiczeń i gier, co miało doprowadzić do poprawy jakości ataków. Młodziki trenowały za to w jednej grupie. Po rozgrzewce i ćwiczeniach doskonalących panowanie nad piłką, Trenerzy chcieli zobaczyć w grze zawodników wchodzących dopiero do nowej, starszej kategorii więc duża część zajęć poświęcona była na grę wewnętrzną. W tym samym czasie przy Hotelu Żaki i Orliki miały treningi oparte o zabawy i gry na małe bramki, ale Trenerzy przemycili też sporo zadań mających na celu doskonalenie techniki indywidualnej

Po treningu zawodnicy szybko się umyli i mogli zadbać o prawidłową regenerację. Była przekąska potreningowa, a chętni mogli skorzystać z wejścia do basenu z chłodną wodą. Było też trochę czasu na wspólną zabawę. Po kolacji natomiast Trampkarze rozpoczęli zajęcia warsztatowe. Pierwsze z nich poświęcone były dosyć aktualnemu problemowi przypadłości Osgooda – Schlattera. Omówiliśmy, między innymi, skąd ona wynika, jak wpływa na trening i co można robić, aby wspomóc powrót do zdrowia, ale przede wszystkim, co może zmniejszyć ryzyko jej wystąpienia. Czas nauki dla jednych, był czasem zabawy dla drugich i trzecich (a nawet czwartych). Młodziki, Orliki i Żaki miały małą integrację na świeżym powietrzu. Zmrok już zapadał, ale zabawa była tak dobra, że niektórzy nawet jej… po ciemku nie zauważyli.

Późnym wieczorem widać było, że to dopiero pierwszy dzień obozu, a zmęczenie jeszcze się nie zaczęło nakładać. Przechadzając się obok pokoi, zasłyszeć można było ciche, ale wyraźnie ożywione rozmowy. Poranek może dla niektórych przyjść zbyt szybko, ale mamy nadzieję, że jutro energii nikomu nie zabraknie, a następnej nocy zawodnicy wyciągną wnioski jak najlepiej odpoczywać przed kolejnym dniem treningów.