Obozy Letnie 2023: Milówka 2 – Dzień 7

Obozy Letnie 2023: Milówka 2 – Dzień 7

Zmiana warty w Milówce, ośrodek „U Kubiców” przejęli teraz nasi chłopcy z kategorii orlików i żaków.

Dzień 7

Obozowe ostatki. Już o 7 rano niektórzy wystawiali walizki przed swoje pokoje, a tu przecież jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Po śniadaniu ostatnia kontrola czystości połączona z odbieraniem pokoi. Finalnie,k onkurs rozstrzygnął się o włos, albo nawet pół włosa, bo właśnie 0,5 punktu dało zwycięstwo Filipowi Garbulskiemu, Jankowi Krzysztoniowi i Michałowi Kruczkowi. „Czyściochom” gratulujemy, ale doceniamy rywalizację, która tak wysoko podniosła poprzeczkę tej rywalizacji i standard mieszkania w pokojach.

Szybko pożegnaliśmy się z ośrodkiem, najczulej chyba z boiskiem i górką, które były świadkami naszych zabaw w czasie zajęć rekreacyjnych, po czym ruszyliśmy do domu. Postój zrobiliśmy w okolicy Wadowic więc trochę kusiło, żeby zaglądnąć do Zatoru czy Inwałdu i jeszcze się trochę pobawić, ale tęsknota zwyciężyła i kiedy nogi były już rozprostowane, azymut nastawiony był nadal w stronę Chałupnika 16.

Na miejscu było mnóstwo uśmiechów i uścisków, chociaż niektórzy prawie niewzruszeni, na pełnym spokoju, jakby nie widzieli się z rodzicami tylko przez 1,5 h treningu, skleili piątkę i oznajmili swoje przybycie wyczerpującym "cześć". Jakby jednak zawodnicy nie odebrali spotkania po rozłące, zakończyliśmy właśnie tygodniowy wyjazd żaków i orlików, a zarazem całą akcję obozów letnich 2023. Cieszymy się, że na trzech zgrupowaniach łącznie zawitało 110 zawodników, a po cichu liczymy, że przy następnych okazjach będzie ich nawet więcej. Co pół roku cieszymy się na myśl, że będziemy mogli spędzić z zawodnikami intensywny tydzień wypełniony zabawą, nauką, treningami i tak wspaniałą integracją. Tak było i tym razem, za co serdecznie wszystkim zaangażowanym dziękujemy, a mamy nadzieję, że kolejne obozy będą jeszcze lepsze!

Dzień 6

Ostatni pełny dzień w Milówce przebrnęliśmy na nieco już opuszczonej gardzie. Więcej luzu, albo zmęczenia, było widoczne już rankiem, gdy trenerom przyszło wcielić się w żywe budziki i dopilnować obecności wszystkich dzieciaków na śniadaniu. W czasie przedpołudniowych zajęć zaplanowany był turniej na pięć zespołów, a przed wyjazdem na stadion nastąpiło uroczyste losowanie zespołów. Same rozgrywki składały się z dwóch rund w jednej drużyny rywalizowały na boisku z dwiema bramkami, do których dostępu strzegli bramkarze, w rewanżach oba zespoły mierzyły się na boisku z czterema małymi bramkami już bez golkiperów. Pogoda do grania była wzorowa, a emocje towarzyszące grze tak wielkie, że nawet wyniki się zawodnikom myliły. Zresztą te emocje miały się udzielić już na cały dzień. Nie było tabeli live więc ogłoszenie wyników odbyło się podczas uroczystej gali, po podliczeniu punktów już w ośrodku, po tym gdy wszyscy mogli się umyć i nieco ochłonąć. Prowadzący uroczystość trenerzy dbali jednak o to, by napięcie było cały czas obecne więc, aby przekonać się o ostatecznej klasyfikacji, wszyscy musieli uzbroić się w cierpliwość.

Po ciszy poobiedniej, niejako w nagrodę za ogrom wykonanej dobrej pracy podczas obozu, udaliśmy się do Aquaparku. Chyba nie trzeba nikomu opisywać, co się działo na basenach. Oczywiście z dostępnych możliwości, to pływania było najmniej. Ale za to już bitwy morskie, czy piłka wodna są nieodłącznymi elementami wspólnych wypadów do parków wodnych. Pobudzenie czy turniejem czy szaleństwami w wodzie udzielało jeszcze się w ośrodku. Przy posiłkach, zarówno podczas obiadu i kolacji, było wyjątkowo głośno i ruchliwie na stołówce, a kontrola czystości przyniosła dzisiaj najniższe oceny podczas całego wyjazdu. Każdemu może się zdarzyć gorszy mecz więc i przy sprzątaniu pokojów, powinniśmy dostać drugą szansę – Argument trafny więc należało zarządzić dogrywkę, albo raczej doliczony czas no to, żeby jeszcze noty wyratować... i faktycznie było lepiej.

Dzisiaj może przy posiłkach było więcej zamieszania, ale jeśli chodzi o świadomość żywieniową, chyba pewne nawyki pozostaną z nami na jakiś czas. Mimo pokus, trzymaliśmy się przyjętych zasad wskazanego dla sportowców żywienia, a dzisiaj wieczorem mieliśmy jeszcze okazję do usystematyzowania i poszerzenia praktycznej wiedzy o tym, jak jeść przy okazji meczów, czy treningów. Z takimi bankiem informacjami w głowie na pewno łatwiej będzie o dyscyplinę na talerzach. Przy okazji toalety wieczornej już zdążyliśmy doprowadzić do zaawansowanego etapu proces pakowania się na powrót. Jeśli nie przeciągną się jutro zbytnio sprawy zdawania pokoi, powinniśmy być w Krakowie między 12:00-12:30. Było świetnie, ale i tak nie możemy się doczekać, żeby Was zobaczyć.

Dzień 5 

W czwartek mieliśmy idealny dzień do spokojnego podnoszenia umiejętności. Dwa treningi i zero rozpraszaczy, ani gór, ani rowerzystów, ani deszczu, ani nieporządku w pokojach (naprawdę. Nie powinno być żadnych problemów ze znalezieniem korków, ochraniaczy, czy koszulek, bo konkurs czystości został potraktowany poważnie, a najlepiej oddają to wysokie oceny w ostatnich dniach). Nic tylko trenować.  Rano na boisku zaserwowany został stały zestaw treningowy. Gry 1 na 1 w tłoku (lub jak my to nazywamy – w chaosie), wstawka motoryczna i czucia piłki, a następnie praca nad techniką na dużej szybkości, tym razem były to zwody, a oczywiście na zakończenie gry. Gdy tylko ktoś musiał złapać oddech, następowała zmiana i po chwili odpoczynku wracał na boisko, dzięki czemu cały czas było intensywnie.

Po zakończonym treningu była jeszcze chwila na rekreację w pobliskim parku, gdzie nawet mogliśmy rozegrać po skróconym secie tenisa. Po obiedzie trzeba było się szybko zregenerować, ale w wypadku naszych chłopaków chyba nie da się inaczej. Zmęczenie pojawia się, a i owszem, ale odpoczynek jest zdecydowanie szybszy niż w podręcznikach pisali amerykańscy naukowcy i każde kolejne zajęcia młodzi „żółto-czarni” zaczynają z wysokiego „c”. Druga rozgrzewka danego dnia zawsze jest krótsza, na koniec było zatem jeszcze więcej czasu na duże gry. Wcześniej jednak trzeba było uporać się z torami przeszkód, a wprowadzeniem do rywalizacji były gry 2 na 2.

Po solidnie przepracowanym dniu, kolacja szybko zniknęła…by z talerzy, ale najpierw trzeba było ją usmażyć nad ogniskiem. Niektórzy angażowali się w przygotowanie kiełbasek jak w gotowanie firmowego dania w pięciogwiazdkowej restauracji, a patrząc po minach chłopaków, kiedy były już gotowe do spożycia, to może nawet wyszły smaczniejsze. To oczywiście jeszcze nie był koniec aktywności na dzisiaj. Ruchu dalej było nam mało (to ta szybka regeneracja) więc zafundowaliśmy chłopakom drugi tego dnia odcinek rekreacji na świeżym powietrzu. Tym razem królowała siatkówka. Co prawda, z przepisami jesteśmy na bakier i nawet ilość graczy na boisku się nie zgadzała, ale za to frajdy nie brakowało. Jak to na obozie w Milówce.

Dzień 4

Szybko złapaliśmy rytm obozowy, w środę pobudka także nie była w zasadzie potrzebna, a my byliśmy już w pełnej gotowości. Śniadanie na pełnej „profesce” – w spokoju, rozpoczęte od odżywczych rzeczy, a później jeszcze dopchnięte lekko płatkami z mlekiem. Poranny trening się odrobinę przeciągnął, ale było go na co spożytkować. Najmłodsza grupa wykonywała ćwiczenia ogólnorozwojowe i koordynacyjne z wykorzystaniem różnych przyrządów jako przeszkody, były małe gry i ćwiczenia strzeleckie. Grupa średnia, po zabawowej rozgrzewce i krótkiej gimnastyce,  doskonaliła osłanianie piłki przed rywalami i dużo pobiegała w trakcie gier wahadłowych. Grupa najstarsza troszkę się poprzepychała, ale spokojnie, w kontrolowany sposób. Było też doskonalenie zwodów i seria krótkich, ale intensywnych gier.

Zanim odpoczęliśmy po obiedzie, musieliśmy skorzystać z faktu, iż tuż pod naszym ośrodkiem przebiegała trasa V etapu tegorocznego wyścigu Tour De Pologne (z Pszczyny do Bielska-Białej) i dodać nieco otuchy przede wszystkim Rafałowi Majce, Michałowi Kwiatkowskiemu oraz polskiej ekipie kolarskiej uczestniczącej w zawodach. Popołudniowy trening wyjątkowo zorganizowaliśmy w dwóch grupach była więc okazja, po części wstępnej zajęć, do rozegrania większych gier, a na to dzieciaki czekały chyba od pierwszego dnia.

Sił jednak po tak intensywnych zajęciach nie brakowało, w planie na ostatnią część dnia, oprócz kolacji, zmieściliśmy także kibicowanie Mistrzom Polski – Rakowowi Częstochowa w rewanżowym starciu eliminacji do Champions League, a także wybraliśmy się na niemal godzinny zabawo-spacer. W jego trakcie było trochę dźwigania kolegów, trochę gonitw, nie możemy też ukrywać, że stoczyliśmy się… i to kilka razy z górki więc był niezły zawrót głowy. Po powrocie odbyła się obowiązkowa inspekcja antykleszczowa, dłuższa niż zwykle toaleta wieczorna i w ten sposób zamknęliśmy kolejny dzień obozu w Milówce.    

Dzień 3

Dzisiaj budziki nie były potrzebne, pokoje czekały zwarte i gotowe na długo przed pobudką. Dobre śniadanko było bardzo istotną sprawą przed wyprawą w góry, bo dzisiaj podążaliśmy śladem starszych kolegów sprzed tygodniem i zdobywaliśmy beskidzkie szlaki w drodze do schroniska na Hali Boraczej. Nie szło może nam tak samo sprawnie, przez nieco krótsze nogi, ale daliśmy radę i mogliśmy być z siebie dumni. Widoki po drodze warte były wysiłku, tak samo jak opowiadania naszego przewodnika o jego górskich podbojach na różnych kontynentach. Kto nie dotrzymał kroku, niech żałuje. W schronisku tym razem na topie nie była sławetna jagodzianka, a gorąca czekolada. Oczywiście po powrocie można spodziewać się w domach też nowych pamiątek. Powrót wyliczyliśmy niemal idealnie, zdążyło nas dopaść tylko kilka kropel deszczu, gdybyśmy się bardziej ociągali z rozpoczęciem drogi w dół, mogliśmy pozostać bez jednej suchej nitki.

Trening popołudniowy odbywał się w nieco gorszych warunkach niż dotychczasowe. Sam deszcz nie był aż tak kłopotliwy, wszak mówi się, że angielska pogoda jest najlepsza do grania w piłkę, ale już murawa było nieco zbyt grząska. Mimo wszystko zrealizowaliśmy zaplanowane tematy. Najmłodsi przypominali sobie nadal zwody, nadal się sporo bawili i nadal brali udział w małych grach, a także popracowali nad ogólną sprawnością. Druga grupa w czasie części motorycznej doskonaliła technikę biegu, było kilka małych gier, ale i dłuższy fragment większej rozgrywki. Najstarsi, podobnie pracowali nad aspektami motorycznymi, czuciem piłki, a także nad współpracą dwójkową, która była przygotowaniem do większej gry 4v4, a zajęcia zakończyły się doskonaleniem finalizacji akcji.

ycieczka plus trening w deszczowej aurze wyciągnęły sporo kalorii z naszych dzieciaków. Jedzenie ze stołów znikało bardzo szybko, ale skoro komponowaliśmy własne hamburgery, to nie mogło być inaczej. Co prawda zamiast wołowiny były wędliny, zamiast bułki brioche, dwie kromki chleba. Warzyw sporo do wyboru, trochę gorzej z sosami, ale przecież wiadomo, że jedzenie własnej roboty smakuje dużo lepiej:-) …Ostatnim punktem dnia były warsztaty z nawadniania. Zaczęło się zachęcająco, bo od pytania, ile kosztuje butelka Coli – nietrudno się domyślić, że odpowiedzi były bardzo precyzyjne. Jednak schody pojawiły się przy pytaniu o butelkę wody mineralnej… a przecież każdy kupuje. Sporo było luźnych wątków, zanim przeszliśmy do konkretów, czyli np. czy nie uzupełniając wody w trakcie meczu możemy mieć problem z dryblingiem, dokładnością podań, czy podejmowaniem odpowiednich decyzji; jaka woda mineralna jest dla nas najlepsza, a kiedy od wody mineralnej lepsze są inne napoje. Nasi podopieczni byli bardzo aktywni, pojawiało się wiele pytań więc warsztaty się przedłużyły. Znowu na nudę było mało czasu, ale przecież nie przyjechaliśmy się tu nudzić, prawda?

Dzień 2

O ile na treningach mamy trzy grupy, o tyle w ciągu dnia dominował podział na dwa obozy. Rano na „skowronków”, którzy myśleli, że na paluszkach i przez zamknięte drzwi nie będzie ich słychać na korytarzu i „śpiochów”, którzy bez pomocy Trenerów nie odnaleźliby drogi wyjścia spod kordeł nawet i do obiadu. Śniadanie zadziałało jednak na niektórych jak szpinak na Popeye’a (…no i dzieciaki odgrzebujcie Wikipedię, kto to był! ;-) i na przedpołudniowym treningu była już pełna moc.

Zajęcia we wszystkich trzech grupach opierały się o rozgrzewkę w zabawach (w najmłodszej grupie było ich nieco więcej), krótkie elementy motoryki i doskonalenie czucia piłki. Później były gry 1v1 lub w dwójkach i trójkach. Po treningu mieliśmy jeszcze nieco czasu do obiadu więc urządziliśmy kącik gier na świeżym powietrzu. Tym razem dwa obozy stanowili wyznawcy Dobble oraz UNOwiercy, choć zdarzyli się i pojedynczy Książkowcy, co oczywiście bardzo pochwalamy.

Treningi popołudniowe to dalsze doskonalenie panowania nad piłką z elementami podstawowych zwodów, a także więcej gier rozwijających współpracę w trójkach i czwórkach. Najstarsza grupa dołożyła jeszcze do tego ćwiczenia strzeleckie. Żeby był porządek na boisku, porządek musi być też w szatni, a w zasadzie to w tym wypadku i w pokojach. Dlatego też do kolacji zawodnicy przechodzili ciężki trening z porządkowania swoich pokoi. Trening, jak to trening, jest długofalowym procesem i efekty nie zawsze widoczne są od razu, ale osławiony też na Wieczystej, trenerski nos podpowiada, że u niektórych zawodników widać potencjał w tym temacie, póki co możemy podzielić dzieciaki na obóz czyściochów i… pretendentów do takiego miana.

Wieczory to będą zdecydowanie najbardziej kreatywne momenty dnia w Milówce. Dzisiaj, podczas zabaw integracyjnych mogliśmy zobaczyć prawdziwy popis wyobraźni. Wymyślanie różnych rodzajów powitań, wyciąg z klasyki – czyli kalambury, z bardzo niecodziennymi hasłami i historyjki opowiadane w dwóch drużynach na wiele głosów, to było coś, co dało nam spory zastrzyk pozytywnej energii. Tak duży, że aż trzeba było nieco wyhamować, aby nie wjechać do łóżek na zbyt dużej prędkości i uniknąć problemów z zasypianiem. Jutro w planach mamy wycieczkę więc szkoda byłoby zaspać.

Dzień 1 

Dzień po powrocie starszych kolegów, orliki i żaki wyjechały na obóz w ślad za nimi do Milówki. Droga była spokojna, a atmosferę obozową rozkręcaliśmy już w autokarze. Po tym jak zawitaliśmy na miejsce, zajęliśmy dwa dolne piętra budynku i wstępnie rozpakowaliśmy swoje rzeczy, później udaliśmy się na smaczny obiad i mieliśmy jeszcze dość czasu, żeby przed treningiem omówić regulamin, a w zasadzie kontrakt obozowy, który później wszyscy zawodnicy i trenerzy podpisali.

Pierwszy trening odbyliśmy na stadionie w parku w Milówce. Murawa jest nieco sfatygowana pierwszym turnusem i treningami po opadach deszczu, ale boisko w Ciścu, niewiele dalej, gdzie też będziemy mieli zajęcia, utrzymuje się nadal w dobrym stanie. Pierwszy trening na obozie możnaby uznać za turniej pokazowy dla łowców talentów. Zawodnicy dobierali się w drużyny i mieli okazję zaprezentować Trenerom w jakiej dyspozycji wrócili po wakacjach. Po grach Szkoleniowcy podzielili chłopców na trzy mniejsze grupy treningowe (8- i 9-osobowe), w których będą najczęściej pracować podczas wyjazdu.

Po kolacji był czas na różnego rodzaju zabawy integracyjne, i te zorganizowane i tej bardziej spontaniczne. Na koniec jednak postanowiliśmy przypomnieć zasady, jakie będą nas obowiązywały przez najbliższy tydzień, trochę do znudzenia, ale ziewanie było dobrym znakiem przed zasypianiem pierwszej nocy. Starsi chłopcy zdążyli się jeszcze zobowiązać, do opieki nad młodszymi kolegami, szczególnie tymi, którzy pierwszy raz wybrali się w swoim życiu na obóz, czy kolonię. Omówiliśmy też dokładnie sprawy ciszy nocnej więc dobrze przeszkoleni mogliśmy odmaszerować do pokojów. W najmłodszych grupach w czasie obozu zawsze pojawiają się objawy tęsknoty za rodzicami, rodzeństwem, zwierzątkami domowymi lub pluszakami, ale na razie jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, że nie ma takich przypadków za wiele, a jeśli już, to jesteśmy dumni z tego, jak chłopcy sobie radzą.

Wstępnie grafik na najbliższe dni pokrywa się z planem ramowym. Dzisiaj pogoda sprzyjała trenowaniu i mamy nadzieję, że pozostanie tak jak najdłużej w tym tygodniu.